Artykuł w kategorii:
Data publikacji: 2023-09-13
Wywiad z Kamilą Raczyńską
Raport „Seksualna Mapa Polki” rzuca nowe światło na to, jak kobiety w naszym kraju podchodzą do swojego ciała i życia erotycznego. O jego wynikach oraz o tym, jak wygląda seksualność Polek w 2023 roku, rozmawiamy z edukatorką seksualną Kamilą Raczyńską*. Nasza ekspertka prowadzi na Instagramie konto Dobre ciało, zajmuje się zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym, pracą z ciałem, jest też m.in. edukatorką seksualną.
Cześć, miałaś już okazję zapoznać się z naszym najnowszym raportem „Seksualna Mapa Polki”, poświęconym seksualności kobiet w naszym kraju oraz ich stosunkowi do własnej cielesności. Jak oceniasz wyniki raportu – czy jest coś, co Cię szczególnie zaskoczyło w odpowiedziach Polek na temat ich życia seksualnego?
Cześć, jeśli chodzi o zaskoczenie, to raczej nie miałam wielu takich momentów w trakcie czytania raportu, podczas których uznałabym: „Och! W życiu bym się nie spodziewała takich odpowiedzi!”, ale z pewnością zatrzymało mnie kilka kwestii. Z tych pozytywnych wymienię fakt, że większość Polek czuje się dobrze w swoim ciele (62%, z czego 18% zaznaczyło odpowiedź „bardzo dobrze”), co przekłada się również na brak poczucia zawstydzenia swoim ciałem podczas seksu – 59% w ogóle lub raczej się go nie wstydzi i przodują tu kobiety w wieku 59-69 lat. To według mnie naprawdę dobra wiadomość!
Cieszy mnie też – w moim odczuciu – nie najgorszy stosunek Polek do menopauzy – jedynie 5% uważa, że jest to koniec kobiecości. Tu, szczerze, obawiałam się, że będzie gorzej. Natomiast zatrzymało mnie to, że w pytaniu o źródła wiedzy na temat seksu aż 39% badanych odpowiedziało, że nie zasięga wiedzy na ten temat w ogóle. To według mnie naprawdę wysoki odsetek kobiet, które nie dowiedzą się na przykład o tym, że seks absolutnie nie powinien boleć, a dyspareunia (bolesne współżycie) to stan, z którym można sobie poradzić ze wsparciem fizjoterapii uroginekologicznej. Zresztą aż 28% ankietowanych przyznało, że ból podczas stosunku zniechęca je do seksu. To bardzo smutna wiadomość i te dane w smutny sposób mnie zaskoczyły.
Jesteś edukatorką seksualną, wiele rozmawiasz z kobietami o ich życiu intymnym. Czy wedle Twojego doświadczenia Polki są otwarte na rozmowy o seksie?
Pracuję w obszarze ludzkiej seksualności 19 lat i widzę pozytywną zmianę w podejściu Polek do seksu i rozmów o nim. Z mojego doświadczenia wynika, że coraz więcej kobiet umie już mówić bez wstydu o swoim ciele, zdrowiu, również reprodukcyjnym (już nie używają takich określeń jak „tam na dole” czy „te dni”). Coraz odważniej mówią też o swoich fantazjach erotycznych i doświadczeniach. Czasem na tyle odważnie, że zdarza się, że to ich partnerzy – mężczyźni – czują się zakłopotani, a nawet przestraszeni.
Z jakimi problemami w sferze erotyki najczęściej zgłaszają się do Ciebie kobiety? Czy na przestrzeni lat widzisz jakąś różnicę w ich podejściu do spraw seksu?
Do mnie najczęściej przychodzą kobiety, które nie doświadczają orgazmów (albo wcale, albo mają je ze sobą, ale nigdy w seksie partnerskim), oraz te, które odczuwają ból podczas współżycia, czyli zmagają się z dyspareunią. Na przestrzeni lat nie widzę, by zmieniały się tematy, z którymi przychodzą kobiety, ale widzę, że zmienia się ich podejście. Już nie godzą się na to, że „taka ich uroda” albo że mają się „napić winka i rozluźnić, to nie będzie bolało” – co często słyszą w gabinecie ginekologicznym. Są bardziej asertywne, żeby nie powiedzieć stanowcze. Stanowcze w stawaniu po swojej stronie i w szukaniu dla siebie wsparcia. I to bardzo mnie cieszy!
Wróćmy do naszego raportu. Z badania wynika, że Polki często myślą o seksie. Aż 4 na 10 kobiet zadeklarowało, że mają ochotę na współżycie co najmniej kilka razy w tygodniu. Wiele z nich narzeka jednak na to, że m.in. przez zmęczenie (61% respondentek) i złe samopoczucie (60%) czują się zniechęcone do zbliżenia. W jaki sposób pary mogą sobie radzić z tym problemem?
Tak, bardzo mnie zatrzymały te odpowiedzi, bo pokazują coś, o czym my „w branży” wiemy doskonale, ale wiele osób (zwłaszcza mężczyzn) nie zdaje sobie sprawy, a mianowicie, że kobiece pożądanie jest reaktywne. A to oznacza m.in., że dla nas tak zwana gra wstępna zaczyna się od tego, czy czujemy, że nasza nieodpłatna, często niewidzialna praca domowa jest szanowana i dzielona z partnerem. Czy czujemy, że oboje wychowujemy dzieci, a nie robi to sama mama „z pomocą” taty oraz czy cały tak zwany mental load związany z życiem rodzinnym jest na naszej głowie, czy współdzielimy pamiętanie o zebraniu w szkole, urodzinach babci i szczepieniu psa. Zatem jest to istotna informacja dla mężów/partnerów, mówiąca o tym, że ich partnerka nie będzie miała ochoty na seks, jeśli nie będzie się czuła „zaopiekowana” i bezpieczna.
I powiem Ci, że dziwi mnie, że ludzie tego nie rozumieją! U większości gatunków zwierząt jest tak, że samica zwiąże się oraz będzie uprawiała seks z tym samcem, który wykaże się, zdobędzie ją, ochroni, zbuduje dla nich bezpieczne schronienie, a gdy ona będzie wysiadywać jaja czy opiekować się młodymi, on będzie ją czule karmił. Może trudno w to uwierzyć, ale mimo lat ewolucji nasze mózgi wciąż myślą podobnie: „zgodzę się na współżycie (które może prowadzić do ciąży), jeśli Ty, mój partnerze, pokażesz, że mogę na ciebie liczyć”. Zatem, drodzy mężczyźni, pokażcie, że można na Was liczyć. Że pamiętacie, w której klasie jest Wasze dziecko, na co jest uczulone i jaka jest jego ukochana przytulanka. Podzielcie obowiązki domowe i dajcie swoim partnerkom pospać godzinę dłużej. Coraz częściej bowiem mówi się o tym, że kobiety potrzebują więcej snu, co z kolei wpływa korzystnie na nasze libido.
Tylko 37% badanych Polek przyznało, że używa zabawek erotycznych. Co ciekawe, te kobiety, które z nich korzystają, robią to z partnerem (15%) bądź samodzielnie i z partnerem (15%). Jedynie 6% respondentek zadeklarowało, że używają takich gadżetów tylko w pojedynkę – mimo iż jednocześnie sporo (bo aż 58%) przyznaje, że się masturbuje. Jak sądzisz, z czego wynika ta zachowawczość wobec zabawek erotycznych?
Nie znam oczywiście motywów każdej z respondentek, ale z mojego doświadczenia wynika, że kobiety wstydzą się, a nawet czasem boją robić zakupy w sex-shopach, zwłaszcza tych stacjonarnych. Za to te internetowe sprawiają, że nie ma jak takiego gadżetu dotknąć, zważyć w dłoni czy sprawdzić jego głośności – a to też może być istotne dla kobiety.
Inna sprawa jest taka, że przez wiele lat zabawki erotyczne były projektowane przez mężczyzn i ich „penisocentryczne” podejście do seksu przejawiające się przekonaniem, że seks to tylko penetracja, a im większy penis/gadżet, tym lepiej. Dziś coraz więcej zabawek projektowanych jest przez kobiety, czy też osoby rozumiejące biologię naszego podniecenia i to, że kobiecym centrum rozkoszy jest łechtaczka. I to jej są obecnie dedykowane gadżety – ale one z kolei mogą onieśmielać, bo mają dziwne, „kosmiczne” kształty, jakieś ssące dysze itp. I rozumiem, że wiele kobiet może mieć myśl „nie, to nie dla mnie”. Z pewnością dla części z nich faktycznie gadżety nie przedstawiają większej wartości, bo np. mają własne skuteczne techniki masturbacyjne, które nie zakładają używania żadnych przedmiotów. I to też jest jak najbardziej w porządku.
Około 1/3 Polek ma orgazm za każdym razem, gdy się masturbuje. W przypadku seksu z partnerem szczytowania doświadcza już tylko 17%. Z czego może to wynikać?
Wszystkie badania robione na całym świecie mówią o zjawisku zwanym „orgasm gap”, które polega na tym, że cis-hetero mężczyźni zgłaszają, że szczytują podczas seksu partnerskiego zawsze lub prawie zawsze, a kobiety – rzadko, prawie nigdy lub nigdy. Co ciekawe, lesbijki osiągają orgazm bardzo często ze swoimi partnerkami.
Myślę, że przyczyn może być co najmniej kilka: wielu mężczyzn wciąż nie do końca wie, jak działa, a nawet gdzie leży łechtaczka, nie rozumieją tego, o czym rozmawiałyśmy wcześniej – czyli tego, że nasze pożądanie jest reaktywne. Nie dbają więc o zbudowanie atmosfery, często za szybko decydują się na penetrację, pomijając tak zwaną grę wstępną, czyli np. seks oralny czy inne pieszczoty.
Inna sprawa jest taka, że wiele kobiet nie mówi (bo często same nie wiedzą), co lubią, jak je dotykać, jak budować napięcie, co do nich mówić podczas seksu, jak je całować etc. To z kolei koresponduje z odpowiedzią na pytanie o masturbację – 30% badanych odpowiedziało, że nigdy się nie masturbowało (z czego 2% uważa, że to niezdrowe, a 4% jest zdania, że to zdrada). Jeśli same nie wiedzą, co je podnieca, a co daje rozkosz, to może być im trudno poprowadzić w tym kochanka.
A da się nad tym jakoś pracować? Czy może są kobiety, które po prostu nigdy nie doświadczą orgazmu? Z naszego badania wynika, że 16% Polek nigdy nie miało orgazmu podczas masturbacji, a 5% – podczas seksu z partnerem.
Odpowiem trochę po psychoterapeutycznemu – jeśli kobiecie brak orgazmów przysparza cierpienia, zachęcam, by szukała dla siebie rozwiązań. Jeśli nie, a seks mimo braku orgazmu jest dla niej satysfakcjonujący i nie odczuwa ona frustracji z tego powodu – nie musi niczego w sobie naprawiać.
Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej sprawdza się połączenie pracy z fizjoterapeutką lub osteopatką ginekologiczną (ponieważ brak orgazmów może wynikać np. z nadmiernie spiętych mięśni dna miednicy lub z bolesnej blizny po nacięciu krocza podczas porodu) oraz z kimś, kto zaopiekuje się sferą emocji i przekonań takiej kobiety. Oczywiście powinien też wziąć pod uwagę, że „do tanga trzeba dwojga” i być może brak orgazmu mówi dużo o dynamice w relacji partnerskiej.
51% badanych Polek przyznało, że zdarza się im udawać orgazm. Czy uważasz, że to dobra droga? Czy kobietom, które trenujesz, z którymi współpracujesz, odradzasz takie zachowanie?
Tak, te dane też mnie zatrzymały.. Ja mam poczucie, że to wysoki odsetek, ale gdy podzieliłam się tą informacją z przyjaciółkami, to usłyszałam, że były pewne, że ta liczba będzie jeszcze wyższa. Oczywiście – jak się pewnie domyślasz – absolutnie nie uważam, że to dobra droga, choć jednocześnie też empatycznie rozumiem te kobiety. I – szczerze mówiąc – nie znam kobiety, która by przynajmniej raz w życiu nie udawała, ze mną włącznie!
Zauważ, że część zaznaczyła, że udaje, żeby partner już skończył, co z kolei pokazuje, że to często mężczyźni robią nam presję na orgazm, pytając: „Skończyłaś? Doszłaś? To miałaś ten orgazm czy nie?!”. I pewnie czasem już wolimy skłamać, niż tłumaczyć, że orgazm nie jest koniecznym punktem seksu albo jak nas do niego doprowadzić. Pracując z kobietami, nigdy nie daję rad, bo nie na tym polega moja rola, ale jeśli trafia do mnie osoba udająca orgazmy, to omawiamy sobie powody, korzyści oraz straty idące za takim mechanizmem i wspólnie szukamy rozwiązań.
Określasz się pięknym mianem „ciałaczki” – uczysz kobiety świadomego kontaktu z własnym ciałem oraz samoakceptacji. Tymczasem jedynie 18% naszych respondentek odpowiedziało, że czuje się w swoim ciele bardzo dobrze. Jak Polki mogą nad tym pracować? Dlaczego to takie istotne, by dobrze poczuć się w swojej skórze, poznać swoje ciało i je zaakceptować?
„Ciałaczki” to tytuł wspaniałej książki Karoliny Sulej o kobietach, które zmieniły postrzeganie seksu i kobiecej seksualności na przestrzeni dekad w Polsce – i miałam zaszczyt znaleźć się wśród opisanych przez nią bohaterek. Wiesz, mnie to 18% jakoś nie przestrasza, choćby dlatego, że sama sobie zadałam pytanie o to, jak się czuję w swoim ciele i zwykle jest to po prostu i wystarczające „dobrze”.
Są pojedyncze dni, gdy czuję się faktycznie bardzo dobrze, ale to zależy od tylu czynników… Przecież może nas coś boleć, być źródłem dyskomfortu czy braku ochoty na seks i dotyk. Jeślibym np. cierpiała na wulwodynię (przewlekły ból w okolicy wulwy, krocza i wejścia do pochwy), to choćbym miała ciało jak milion dolarów, pewnie nie czułabym się w nim „bardzo dobrze”.
Natomiast to, co z pewnością by nam kolektywnie dobrze zrobiło, to zaprzestanie porównywania się. A już zwłaszcza z wyretuszowanymi zdjęciami z Internetu. I mówię zupełnie poważnie – jeśli jakaś influencerka instagramowa wprawia cię w kompleksy – przestań ją obserwować i się porównywać. Pójdź na basen i saunę, zdejmij kostium, popatrz z zaciekawieniem na inne nagie ciała, spójrz z czułością na ciało starzejącej się mamy albo po prostu poszukaj w sieci takich influencerek, które pokazują prawdziwe ciało z jego rozstępami, włosami i tymi wszystkimi pięknymi ludzkimi cechami, które sprawiają, że jesteśmy wyjątkowi.
Na koniec: czy mając już wiedzę, którą przynosi nasz raport, chciałabyś coś powiedzieć Polkom? Czy masz dla nich jakieś cenne wskazówki, czy chciałabyś im czegoś życzyć?
Chciałabym nam wszystkim życzyć samoczułości. Jestem pewna, że żadna z nas nie odezwałaby się do najlepszej przyjaciółki tak, jak czasem mówimy do siebie: ze złością, oceną, nawet z wyzwiskami. Chciałabym też, żeby więcej osób rozumiało, że wszyscy się czegoś wstydzimy i chcemy być akceptowani tacy, jacy jesteśmy. Niepewność i lęk przed oceną, to uniwersalne ludzkie przeżycie, więc bądźmy dla siebie dobre.
Dołączamy się do tych słów i dziękujemy za bardzo ciekawą rozmowę!
* Kamila Raczyńska – edukatorka seksualna i menstruacyjna, trenerka kompetencji miękkich, doula, instruktorka treningu mięśni dna miednicy, masażystka kobiet i współautorka dwóch książek: „Ona. Zdrowie, seksualność, ćwiczenia mięśni dna miednicy” oraz „Dziwki, zdziry, szmaty. Opowieści o slut-shamingu”. Prowadzi na Instagramie popularny kanał Dobre ciało. Więcej o Kamili: https://dobrecialo.pl/.