Zdrowa ona - rzetelnie o twoim zdrowiu

Artykuł w kategorii:

Data publikacji: 2022-10-24

Jak dbać o odporność dziecka?

Wywiad „Jak dbać o odporność dziecka?” autoryzowany przez dr Ewę Miśko, pediatrę.

O mitach dotyczących zdrowia najmłodszych mówi pediatra, dr Ewa Miśko-Wąsowska.

Jak powinno się leczyć katar malucha, a czym wzmacniać odporność dziecka? Większość z nas nie pyta o to lekarza tylko inne mamy lub „doktora Google’a”, czy to dobry pomysł? Ryzykowny. Popularne opinie często nijak się mają do rzetelnej wiedzy, mówi pediatra, dr Ewa Miśko-Wąsowska, znana na Instagramie jako dr_misko. Razem z ekspertką przyglądamy się mitom dotyczącym zdrowia dzieci.

Pani Doktor, czy jest jakiś mit medyczny, który szczególnie Panią złości?

Ewa Miśko-Wąsowska: Owszem: że zielony katar to katar bakteryjny. To normalne, że wydzielina z nosa zmienia gęstość i kolor po kilku dniach, nawet przy infekcji wirusowej, i sam ten fakt nie świadczy o nadkażeniu bakteryjnym. U dziecka utrzymywanie się kataru trwa dłużej niż u dorosłego, średnio 10-14 dni. Wynika to z niedojrzałości układu odpornościowego i dróg oddechowych malucha. I tak, zgodnie z naturą kataru, najpierw pojawia się wodnista wydzielina, a po kilku dniach w śluzówkach wytwarza się stan zapalny i wydzielają enzymy, które rozkładają substancje zawarte w katarze. Wtedy staje się gęsty i nabiera zielonkawego koloru. Zwłaszcza taki jest rano, po długim niewydmuchiwaniu noska.

Czy dłużej utrzymujący katar powinien nas martwić?

Zdarza się, że pomimo braku infekcji katar utrzymuje się dłużej niż wspomniane 1-14 dni – jest to tzw. katar powirusowy, efekt zmęczenia śluzówek nosa, które ciągle produkują wydzielinę. Nie jest bakteryjny, nie trzeba robić wymazów ani go leczyć antybiotykami! Zwłaszcza, że podanie antybiotyku na taki katar bez gorączki może bardziej zaszkodzić. Lek wybije bowiem bakterie, które na stałe bytują w nosie i stanowią zabezpieczenie przed namnażaniem się patogenów. Kiedy nastąpi ich namnożenie, wtedy może dojść do wywiązania się nadkażenia bakteryjnego. O tym, czy dziecko ma takie nadkażenie, świadczy nie kolor wydzieliny, a jego stan: gorączka, ból głowy czy powiększone i tkliwe węzły chłonne.

Mówi się, że dziecko z katarem nie powinno wychodzić z domu, czy to dobra rada?

Nie. O ile dziecko nie gorączkuje, to spacer wręcz dobrze mu zrobi, zwłaszcza, gdy na zewnątrz jest wilgotne, chłodne, np. jesienne, powietrze. Takie 20-30 minut biegania po ogrodzie, zabawy na świeżym powietrzu, nawet w deszczu, wręcz pomoże udrożnić nos. Unikajmy jednak kontaktu z innymi dziećmi, nie wysyłajmy dziecka do przedszkola.

Często próbujemy dbać o odporność dziecka izolując je. Nie chcemy by rozchorowało się, zwłaszcza w sezonie przeziębień i ograniczamy mu kontakt z innymi dziećmi. To wydaje się logiczne: im rzadziej narażamy dziecko na kontakt z potencjalnym nosicielem wirusów, tym mniej choruje – czy faktycznie tak jest?

Nie każde dziecko zachoruje, nie każdy patogen wywoła chorobę. Każdy za to może przydać się do budowania odporności. Oczywiście, poważna choroba, np. ospa, może na kilka, a nawet na kilkanaście tygodni osłabić działanie układu odpornościowego. Ale infekcja „przechodzona” bez powikłań, niewymagająca podania antybiotyku, to swoisty trening dla układu immunologicznego.

A wyjazdy z małym dzieckiem poza naszą strefę klimatyczną – to dobry czy karygodny pomysł? Mam wrażenie, że tu są dwa obozy. Który ma rację?

Stykanie dziecka z nową florą bakteryjną to kolejny etap treningu. Pamiętajmy, że mamy wokół siebie nie tylko bakterie chorobotwórcze, które wywołują biegunki, ale też bakterie środowiskowe, bytujące w ziemi, na liściach. Mówimy o nich „starzy przyjaciele”, bo dzięki nim nasz układ odpornościowy sprawniej dojrzewa i uczy się rozróżniać, co jest dla nas dobre, a co złe. I jest to dobry trening nie tylko ze względu na infekcje, ale i zmniejszenie ryzyka alergii oraz chorób autoimmunizacyjnych – takich, w których organizm atakuje sam siebie.

Jak dbać o odporność dziecka? jeden z tematów, które gorętszych najbardziej interesują rodziców. W Internecie roi się od podpowiedzi, jakie suplementy podawać, by ją poprawić. Czy suplementy to dobry pomysł?

To, co na pewno pomaga, to ruch na świeżym powietrzu, sen i urozmaicona dieta naturalna, czyli składającą się z nieprzetworzonych produktów, warzyw, kasz. Do tego suplementacja witaminą D – to powinno wystarczyć. Oczywiście, sporo młodych mam narzeka, że dziecko idzie do przedszkola na tydzień, po czym dwa kolejne tygodnie spędza w domu chore. Od strony medycznej dopuszcza się jednak, że malec może chorować nawet 10-12 razy w ciągu roku i nie uznajemy tego za zburzenie odporności. To raz. Dwa, że nauka nie wykazała, żeby jakikolwiek preparat na odporność był skuteczniejszy od wymienionej na początku listy. Jeśli jednak infekcji rzeczywiście jest więcej, można ze swoim lekarzem omówić sensowność podawania dziecku probiotyków. Wykazano, że szczep LGG podawany codziennie przez 3 miesiące w sezonie jesienno-zimowym zmniejsza ryzyko infekcji dróg oddechowych. Można wziąć pod uwagę tzw. lizaty bakteryjne – potocznie nazywane „szczepionkami uodparniającymi”. Te lizaty to takie „zblendowane” bakterie, odpowiedzialne za infekcje dróg oddechowych. Dobre efekty daje też laktoferyna. To składnik pokarmu kobiecego, białko o działaniu przeciwwirusowym i przeciwbakteryjnym. Jest probiotykiem, a dodatkowo pomaga w przyswajaniu żelaza.

Pani Doktor czy stwierdzenie, że gdy w domu pojawia się dziecko, to zwierzaki powinny z niego zniknąć, bo roznoszą zarazki, ma medyczne uzasadnienie?

Źródło: iStock Photo.

Źródło: iStock Photo.

Kontakt z bakteriami, grzybami, mikroorganizmami, które znajdują się na sierści zwierzaka, to dla małego człowieka dar, bo jego układ odpornościowy ma na czym ćwiczyć. Są badania, które potwierdzają korzystny wpływ posiadania zwłaszcza psa, bo pies wychodzi na zewnątrz i przynosi wszystko, co znajdzie w ziemi. Badania potwierdzają, że dzieci, które stykają się ze zwierzętami rzadziej mają alergię czy astmę w wieku 8-10 lat.

A codzienne bieganie z mopem, prośby, żeby goście zdejmowali buty w mieszkaniu, w którym jest dziecko. Przesada?

Podstawowe zasady higieny powinny być zachowanie, w tym mycie rąk, bo szacuje się, że 80 proc. chorób przenosi się przez dotyk. Ale nadmierne sprzątanie, bieganie z płynem odkażającym sprawi, że dziecko nie będzie miało kontaktu ze środowiskowymi mikroorganizmami. Może to przypłacić gorszą odpornością.

Przejdźmy do dbania o odporność dziecka poprzez odżywianie. „Gdy dziecko ma rok, powinno jeść to, co dorośli”. Hit czy mit?

Dziecko może próbować dań, które jedzą dorośli, ale pod warunkiem, że są to produkty lekkostrawne i nieprzetworzone. Nie frytki, burgery, wędliny czy parówki, ale żywność naturalną. Czyli: owszem, może jeść jak rodzice, pod warunkiem, że oni odżywiają się zdrowo.

Na wielu forach pojawiają się porady, żeby sprawdzać, czy i ile jest cukru w produktach dla dzieci. Czy to dobry pomysł?

Owszem, acz często zapominamy, że cukier bywa zastępowany przez jeszcze gorsze dla zdrowia sztuczne słodziki czy syrop glukozowo-fruktozowy. Często też słyszę, że herbatę dla dziecka lepiej słodzić miodem. Miód w 80 proc. składa się z cukru, w 19 proc. z wody i tylko jeden procent to enzymy, które zresztą giną, gdy dodamy go do zbyt ciepłego naparu. Dzieci lubią słodki smak, szukają go zwłaszcza przez pierwszych pięć lat życia. Naszą rolą jest jednak uczyć malucha jedzenia niesłodkich owoców i warzyw – czyli nie tylko banana i marchewki, ale też porzeczek, kalafiora czy kiszonej kapusty. Wymaga to oczywiście konsekwencji. Często poddajemy się po czwartej próbie podania dziecku brokuła, a badania mówią, że czasem potrzeba kilkunastokrotnej ekspozycji na smak, żeby dziecko go zaakceptowało.

Jak „uczyć” dziecko zdrowego jedzenia? Czytam, że warto podawać warzywa przed obiadem, dobierać potrawy kolorystycznie, wycinać z żywności wzory, zabierać dziecko na zakupy spożywcze, czy nawet stosować przekupstwo lub szantaż emocjonalny…

Najlepiej nie namawiać i nie zmuszać dziecka do jedzenia. Przy jedzeniu nie powinno być emocji – najlepsze efekty daje postawienie obiadu na stole i proponowanie, ale bez naciskania. Nie zje dziś, nadrobi jutro. Po trzech dniach jedzenia samych ziemniaków, przez kolejne będzie jadło samo mięso czy marchew. Doświadczenie pokazuje, że dzieci jedzą falami, w bilansie tygodnia podaż wartości odżywczych najczęściej się wyrównuje. Jedzenie nie może być ani karą, ani nagrodą, bo wiązanie odżywiania z emocjami może prowadzić do zaburzeń odżywiania.

Pani Doktor, zarazki, cukier czy przetworzone jedzenie to niejedyne zagrożenia, jakie czyhają na malucha. Coraz więcej mówi się o niebezpieczeństwach, jakie niesie pozwalanie mu na korzystanie z komputera czy smartfona. Co jest mitem: że gry usprawniają funkcje poznawcze, czy że zaburzają pracę mózgu?

W pewnym wieku można włączyć dziecku grę czy bajkę, ważne jest jednak, by trzymać się ograniczeń czasowych. Są wytyczne Amerykańskiej Akademii Pediatrii, którymi się wszyscy kierujemy, dotyczące tego, ile czasu dziennie można spędzać przed ekranem smartfona w zależności od wieku. Jeśli stosujemy się do tych ram, szkody dziecku nie wyrządzimy. Choć oczywiście im później odkryje elektronikę, tym lepiej. Nie ma co się łudzić: to nic rozwojowego, to tylko rozrywka. I to uzależniająca – podczas grania dochodzi do dużego wyrzutu dopaminy, która się szybko zużywa, i organizm domaga się więcej i więcej.

Dziękuję za rozmowę.

Anna Augustyn-Protas

Zapoznaj się z naszymi pozostałymi artykułami na portalu https://zdrowa-ona.pl/: Linkowanie do artykułu https://zdrowa-ona.pl/pediatria/na-co-zwrocic-uwage-gdy-dziecko-czesto-choruje/

„Zdrowa Ona” to portal dla kobiet stworzony przez firmę Gedeon Richter, która od lat angażuje się w działania mające na celu zwiększanie świadomości na temat kobiecego zdrowia oraz poprawy jakości ich życia. Portal to przede wszystkim przystępnie podana wiedza medyczna i porady dotyczące dbania o kobiece zdrowie. Kontent zbudowany jest w oparciu o rzetelne artykuły z obszaru m.in. ginekologii (antykoncepcja, ciąża, mięśniaki macicy), kardiologii (nadciśnienie) czy psychiatrii (schizofrenia).